Nieco faktów o broni palnej
Uwaga! Temat drażliwy, wiec obowiązują wszystkie kryteria dyskusji z bloga – chcesz dyskutować, dyskutuj merytorycznie albo się pożegnamy.
Przy okazji ostatniego ataku terrorystycznego w Charleston – bo był to atak terrorystyczny mający na celu zastraszyć mniejszość rasową, nazywajmy te rzeczy po imieniu – powrócił temat broni palnej. Pomyślałem, że warto więc zebrać nieco twardych danych pokazujących, czemu ograniczony dostęp do broni palnej to bardzo dobry pomysł.
Żadnej propagandy, żadnych haseł. Zwykłe, twarde dane, obnażające fantazje większości fanów broni palnej.
Bo powiedzmy sobie szczerze – większość tego, co myślimy sobie na temat broni palnej, to dla przytłaczającej większości z nas zwykłe fantazje. Efekt filmów i gier, a nie rzeczywistej znajomości tematu. Nawet jeśli jesteś policjantem czy masz przeszkolenie wojskowe, jest duża szansa, że nigdy do nikogo nie strzelałeś – nie wspominając o reszcie z nas, którzy mogli mieć do czynienia z bronią palną co najwyżej na strzelnicy.
Wbrew pozorom ma to bardzo duże konsekwencje. Sprawia, że mamy określone, nierealne oczekiwania odnośnie broni palnej, które wpływają na nasze podejście do polityki dostępności do tejże broni.
1. Zabójcza-albo-i-nie Broń
Obecny rekord w ilości przeżytych równoczesnych postrzeleń to (w zależności od źródeł) 20 do 27 strzałów. Tyle kul zaliczył pewnej nocy Angel Alvarez w Harlemie w Nowym Jorku. Trzy lata później został aresztowany za handel narkotykami, więc jak widać nie był nawet później trwale unieruchomiony.
Oczywiście, pojedyncza kula również może zabić, lub przynajmniej pozbawić przytomności. Niekiedy na miejscu, zwłaszcza jeśli trafisz w mózg, ale i to nie zawsze. Wbrew popularnym wyobrażeniom, jeśli wciąż żyjesz gdy trafisz do szpitala, masz spore szanse na przeżycia nawet postrzału prosto w serce (śmiertelność jedynie ok. 25%! Patrz np. TUTAJ). Co istotne, nawet przy strzale w głowę ryzyko śmierci wynosi jedynie około 50%! (Patrz np. TUTAJ, najlepiej dane z pełnego artykułu.) Niektórych ludzi nie zatrzyma od razu nawet bezpośredni strzał ze strzelby! Adrenalina czyni cuda.
Dlaczego o tym piszę? Dlaczego jest to szalenie ważne?
Ponieważ gry i filmy nauczyły nas, że o ile nie strzelamy do zombiaków (albo ktoś nie strzela do nas), jeden celny strzał równa się jeden zgon. (Nie, żeby broń palna była pod tym względem wyjątkowa, te same bzdury filmy uskuteczniają względem broni białej.) To daje nam podstawy do przyjemnej fantazji p.t. „jak mnie zaatakują, to wyciągnę broń i ich zastrzelę”, względnie „jakbym to ja był na Utoi i miał pistolet, to bym Breivika zastrzelił”.
Sęk w tym, że nawet gdybyś trafił, to jest duża szansa, że trafiona osoba dalej będzie mobilna. Adrenalina ją znieczuli, strzał nie powstrzyma, a ona powstrzyma Ciebie, skutecznie. Zakładając, że w ogóle byś trafił, albo wręcz zdążył oddać strzał – ale o tym za chwilę.
2. Pistolet kontra nóż
Jeśli nie masz przynajmniej siedmiu metrów odległości (względnie jakiejś bariery, lady, itp.) od napastnika trzymającego w ręku nóż, sięganie po pistolet jest najgłupszą rzeczą, jaką możesz zrobić.
Wyszkoleni policjanci potrzebują co najmniej takiego dystansu, aby zdążyć wyciągnąć broń z odkrytej kabury, wycelować, strzelić i zejść z toru ataku nadciągającego napastnika.
Bo wiesz, wciąż musisz zejść z jego toru ataku. Kula nie zatrzyma go w miejscu, ani nie wyrzuci w magiczny sposób w powietrze. Wiem, w grach to robiła, w filmach czasem też. Sęk w tym, że w prawdziwym świecie siła broni palnej działa obustronnie – więc każda broń, która napastnika wyrzuca w powietrze, wyrzuciłaby tam też Ciebie, strzelającego, przy każdym oddanym strzale. Jeśli kiedykolwiek strzelałeś z broni palnej, wiesz, że nie jest to red bull i skrzydeł Ci naprawdę nie doda…
Ale wróćmy do naszej strzelaniny. Więc ten gość z nożem, nawet postrzelony, wciąż na Ciebie biegnie. Nawet jakbyś zabił go na miejscu, co się raczej nie stanie, wciąż niesie go siła rozpędu i wciąż ma w ręku ostry kawał żelastwa. Jak mu nie zejdziesz z drogi, wciąż masz przerąbane.
Widzisz, główną zaletą broni palnej nie jest, wbrew temu co myśli większość osób, jej zdumiewająca siła. Bo ta siła wcale nie jest taka wielka. Przewagą broni palnej jest zasięg oraz (w porównaniu z inną bronią zasięgową) szybkostrzelność. Ewentualnie również łatwość użytku przez nieprzeszkolone osoby, choć z celnością itp. jest wtedy już dużo gorzej – znów, porównujemy tu pistolet do łuku, kuszy czy procy.
Sęk w tym, że żadna z tych zalet nie daje broni palnej specjalnej przewagi nad nożem na krótki zasięg. Np. w mieszkaniu czy gdy zostaniesz zaczepiony na ulicy. Stąd popularne hasło wielu zwolenników broni palnej („jak cię w domu napadną to chcesz mieć się czym bronić, czy będziesz patrzył bezczynnie jak ci gwałcą żonę/córkę”) jest przejawem zwykłej niewiedzy i wiary w fantazję. W takiej napaści domowej z nożem lub pałką teleskopową zdziałasz paradoksalnie więcej, niż z pistoletem, przynajmniej w zakresie realnych obrażeń. Plus, taki drobiazg, unikniesz rykoszetów, które czynią strzelanie w ciasnych pomieszczeniach bardzo kiepskim pomysłem.
Jasne, jeśli planujesz wojnę partyzancką rodem z Czerwonego Świtu, to broń palna będzie lepsza od broni białej… tyle, że wtedy potrzebujesz broni długiej, nie krótkiej.
3. Jakbyś był na Utoi i miał pistolet… to i tak nic byś nie zrobił
Nawet jeśli udało Ci się wyciągnąć broń, Twoje szanse na oddanie celnego strzału w sytuacji realnego zagrożenia życia są, delikatnie mówiąc, niewielkie. Nowojorscy policjanci, przechodzący jeden z najlepszych programów szkoleniowych na świecie i spędzający naprawdę dużo czasu na strzelnicy, ludzie oczekujący, że częścią ich pracy będą niebezpieczne sytuacje, przeszkoleni na ich wypadek oraz odziani w kamizelki kuloodporne… w prawdziwych strzelaninach trafiają zaledwie w 18% przypadków!
Nawet jeśli jesteś fanatykiem strzelania i spędzasz na strzelnicy masę czasu, nawet jeśli jesteś zawodnikiem olimpijskim w strzelectwie… nic to nie mówi o Twoich zdolnościach strzelania w sytuacji stresowej. Po prostu, takie umiejętności nie są trafnie mapowane między kontekstami, o ile nie zdobędziesz doświadczenia w tym drugim, ryzykownym kontekście. W trakcie sytuacji zagrożenia pojawia się sporo zmian w organizmie, które zdecydowanie wpływają na celność podczas strzelania. Zakładając, że po prostu nie sparaliżowałby Cię w takiej sytuacji strach.
Potwierdzają to także dane odnośnie posiadania broni w USA. Jeśli posiadasz broń i zostaniesz napadnięty, masz cztery razy większe szanse zostać postrzelony, niż gdybyś jej nie posiadał!
No ale dobra, powiedzmy, że to osoby wzięte z zaskoczenia. Ty byś się nie dał, opierałbyś się, wyciągnął broń! Jak to wpływa na Twoje szanse?
Niestety, właśnie się pogorszyły! Teraz masz już 5.5 razy większe szanse „zaliczyć kulkę”.
Część tego wzrostu ryzyka można uzasadnić większą brawurą i tendencją do kombinowania – zamiast po prostu oddać portfel lub zachować się pokornie, osoba posiadająca broń będzie zbyt „chojrakowała” – i zapłaci za to cenę.
4. Pistolet zabija… właściciela
Cena za posiadanie broni nie sprowadza się jednak do większego ryzyka śmierci w napadzie. Jest dużo większe zagrożenie, które niesie ze sobą broń, zagrożenie, które jest zwykle ignorowane: samobójstwo.
Posiadanie broni zwiększa ryzyko śmierci samobójczej aż trzykrotnie! Po prostu, samobójstwo przy użyciu broni palnej nie wymaga żadnego przygotowania, wystarczy słabsza chwila, kilka minut załamania i po sprawie – kulka w głowę, co w wypadku próby samobójczej ma bardzo wysoką skuteczność – 85%, gdy średnia skuteczność różnych metod samobójstwa wynosi niecałe 10%!
Próby samobójcze niemal zawsze są – trzeba to bezwzględnie podkreślić – owocem chwili, skutkiem tymczasowego załamania. Osoba odratowana rzadko kiedy podejmuje kolejna próbę. Dlatego np. zmiana w Wielkiej Brytanii gazu koksowniczego na gaz ziemny w kuchenkach przełożyła się na znaczący i trwały spadek w ilości samobójstw w tym kraju. Zabicie siebie stało się trudniejsze, więc ludzie rzadziej to robili.
Również przypadek Australii, która drastycznie ograniczyła prawo do posiadania broni, pokazał, że taki zakaz nie tylko znacząco zmniejsza ilość morderstw, ale również samobójstw.
Ten spadek liczby samobójstw jest o tyle istotny, że samobójstwa są zaraźliwe – jeśli znasz kogoś, kto popełnił samobójstwo, a zwłaszcza jeśli jesteś z taką osobą spokrewniony, Twoje własne szanse śmierci samobójczej gwałtownie rosną – i mieliśmy wręcz przypadki historycznych epidemii samobójstw. Po prostu, takie „wyjście” staje się bardziej dostępne poznawczo i łatwiejsze do zaakceptowania, jest więc większe ryzyko, że ktoś się na nie zdecyduje. W ten sposób na zwiększone ryzyko samobójstwa narażone są nie tylko osoby posiadające broń palną, ale również ich krewni i przyjaciele.
5. Wkurzasz mnie, to Cię zastrzelę
Głównym argumentem zwolenników prawa do posiadania broni jest możliwość obrony przed napastnikami. Przeszliśmy już przez badania, które pokazują, że ta możliwość jest w dużej mierze ułudą i pochodną filmowych fantazji, warto jednak domknąć temat, wskazując, że badania pokazują niestety odwrotną tendencję. Dostęp do broni palnej sprawia, że ludzie dużo częściej spotykają się z dodatkowymi groźbami ataku z użyciem takiej broni – np. podczas sprzeczki w klubie czy z sąsiadem – niż faktycznie wykorzystują taką broń do obrony. Innymi słowy, im więcej broni tym mniej bezpiecznie, nie vice versa.
Tyle badania, dość jednoznaczne w temacie. Powszechny dostęp do broni palnej zwiększa ryzyko śmierci -dla posiadaczy i ich bliskich. Zwiększa ryzyko, że będzie nam ktoś groził bronią palną. I niestety, ale po prostu nie poprawia bezpieczeństwa. Bo życie to nie film ani nie gra.
Może i na szczęście…
P.S. Dla jasności – post ten nie jest argumentacją za pełnym zakazem posiadania broni. Sądzę, że takie prawo, jak funkcjonuje u nas jest akurat w porządku, ani nie za ostre, ani nie za swobodne – ew. mogłoby być nieco doprecyzowane, w miejscach w których bywa zbyt uznaniowe.