Mam wielu znajomych w szeroko rozumianym środowisku libertariańskim i często obserwuję jak niepotrzebnie się męczą emocjonalnie. Męczą się z rzeczami, co do których ja mam duży luz i akceptację.
Męczą się, ponieważ w ich podejściu i moim jest jedna, dość istotna różnica. Jedna zmiana, która nagle czyni ogromną ilość rzeczy, codziennych absurdów, itp. zrozumiałymi i sensownymi (na swój sposób).
Moi znajomi męczą się, ponieważ patrzą na państwo – system państwowy – jako jakiś dziwny, oddzielny byt, który ich do czegoś zmusza, coś im karze, itp. Często są to ludzie dość młodzi, wciąż w fazie buntu przeciwko autorytetom i każdy, kto im coś narzuca, jest postrzegany jako wróg.
Ja tymczasem patrzę na państwo inaczej. Zachęcam Cię do przetestowania tego spojrzenia.
Państwo… to korporacja.
Dla jasności, mowa tu o państwie demokratycznym, inne ustroje będą odpowiadały innym strukturom biznesowym.
No dobrze, ale co taka firma, takie Państwo Polskie Sp. z o.o. robi? W jakim jest biznesie?
Każde państwo jest w biznesie nieruchomości. Zajmuje się i zarabia na dzierżawieniu ziemi.
Tak jest – dzierżawieniu, nie sprzedaży. Nawet kupując jakiś grunt, tak naprawdę kupujesz prawo do jego użytkowania w jak najpełniejszym zakresie. Natomiast sam grunt pozostaje własnością państwa (dlatego np. nie możesz na swojej działce ogłosić Niezależnej Republiki Gofrolandii). Jeśli to zrozumiesz, zrozumiesz czemu musisz też np. uzyskiwać pozwolenia na budowę, wycinkę drzew, czy dlaczego zasoby naturalne na Twojej ziemi nie należą tak naprawdę do Ciebie. Nie należą – bo to nie jest Twoja ziemia. Ty ją tylko, w ograniczonym zakresie, dzierżawisz. Wygodnie jest o niej myśleć jako o czymś, co należy do Ciebie i przez skróty myślowe tak właśnie robimy, ale ta ziemia nie jest ani nigdy nie była na sprzedaż. Mogłeś ją jedynie wydzierżawić.
A jako dzierżawce obowiązują Cię szczegółowe przepisy dzierżawy. Skomplikowane, wredne i regularnie się zmieniające? Tak. Zupełnie jak przepisy dotyczące kont bankowych, ubezpieczeń i innych złożonych usług oferowanych przez korporacje. I podobnie jak w wypadku tych korporacji, masz możliwość odwołania się: tam do korporacji i do UOKiK, tu do Sądów, Trybunału Konstytucyjnego, czy Trybunału Praw Człowieka.
Jako dzierżawcę obowiązują Cię też opłaty za dzierżawę. To właśnie te rzeczy, których wszyscy nienawidzimy – podatki. To opłata za uczestnictwo w handlu odbywającym się na dzierżawionym terenie (VAT, akcyza) oraz opłata za pracę/prowadzenie biznesu na dzierżawionym terenie (PIT/CIT).
Nie jesteś przy tym oczywiście zmuszony do zgody na warunki dzierżawy. Jeśli Ci się nie podobają, możesz udać się do innego dzierżawcy, który może Ci zaproponować inne warunki. Innymi słowy, wyemigrować.
Niektórzy na tym etapie zarzucą, że państwo nie jest korporacją, bo ma monopol na użycie siły. Tyle tylko, że go nie ma – w każdym klubie są ochroniarze. Na świecie jest wiele tzw. PMC, prywatnych kompanii militarnych, korporacji operujących oddziałami najemników. Monopol na użycie siły ma nie tyle samo państwo, co mają go różni duzi gracze na rynku. A mają go dlatego, że są duzi i go sobie wywalczyli.
Patriotyzm, historia państwa, itp. również mogą być postrzegane w tej perspektywie. Pracownicy firmy o 100-letniej tradycji też się z nią zwykle identyfikują.
Jak przystało na korporację, państwo ma też zarząd (rząd) i prezesa (prezydenta). Ma walne zebrania akcjonariuszy, w których uczestniczą wybrani przedstawiciele tychże (trudno zrobić walne zebranie na 40 milionów osób), jak również regularny proces wyboru tych przedstawicieli – a więc po prostu wybory.
Przede wszystkim jest jednak duże – jest ogromną strukturą. I jako taka, obciążona jest wszystkimi słabościami, jakie mają inne ogromne struktury, słabościami o których wie każdy, kto pracował nieco w korporacjach albo z korporacjami. Z tą różnicą, że akcjonariusze nie rozliczają państwa z tego, jak wielkie dywidendy przynosi, a z usług dodatkowych, jakie oferuje w ramach dzierżawy. Dlatego państwo ma paradoksalnie więcej systemów wbudowanych dla zapewnienia wydajności działania niż te wielkie korporacje. Do ideału mu oczywiście daleko, ale warto na nie patrzeć w perspektywie, porównując do podobnych organizacji.
Czy to znaczy, że nie należy się wkurzać na absurdy państwa, ani próbować ich zmieniać? Przeciwnie, warto to robić. Tylko warto to robić z takim samym natężeniem emocjonalnym i zaangażowaniem, jak reagujemy na absurdy dostarczyciela kablówki, telekomu czy banku. I tak, zmiana państwa wymaga potencjalnie wiele wysiłku, jeśli masz na jego terytorium ulokowanych wiele zasobów. Ale czy to aż tak się różni od zmiany banku, jeśli masz w nim kredyty, ileś kont, funduszy oszczędnościowych, debet, itp. ?
Dlatego zachęcam do przyjęcia takiej optyki – pozwala po prostu skuteczniej funkcjonować i zarazem czuć się lepiej w kontaktach z państwem.