Uwaga, post dotyczy alkoholu, więc dozwolony jest od lat 18. Czytasz na własną odpowiedzialność, tudzież jej brak 😉
Jedną z dziwnych „faz”, jakie mam, jest próbowanie jak najdziwniejszych piw smakowych. Tak, wiem, że to sztuczne aromaty i w ogóle be, ale cóż poradzić? Podoba mi się to 🙂
Pomyślałem więc, że wrzucę małą listę smaków, które próbowałem, wraz z opiniami. Oraz poproszę o sugestię czego jeszcze mogę spróbować 🙂 Celowo nie umieszczam tu różnych wersji shandy, itp. chodzi mi stricte o piwo smakowe. Poniższe zestawienie to konsekwencja dwóch-trzech lat ryzykowania kubkami smakowymi w dziwnych sytuacjach.
Zacznijmy więc od klasyki:
Piwo wiśniowe – testowane na wiele sposobów, od zwykłego piwa z syropem, po różne butelkowane. Żadne niestety nie powala. Ot, słodsze, oranżadowe piwo. Jednym wyjątkiem jest tu jedno bluźnierczo drogie piwo wiśniowe, smakujące jak wiśniowy szampan dla dzieci – to jest naprawdę miłe, ale cena nieco zniechęca.
Piwo czereśniowe – nieco lepsze od wiśniowego, ale bez rewelacji. Głębszy, wyraźniejszy i nieco cięższy smak. Mniej słodkie, bardziej smakowe.
Piwo truskawkowe – sprawdzone we Wrocławiu w dziwnej knajpie gdzie leciało ciągle disco polo, co mogło zredukować przyjemność konsumpcji. Ogólnie – jak orenżadka truskawkowa, czysta chemia. Nie polecam.
Piwo o smaku czekolady i masła orzechowego – przetestowane w Waszyngtonie… Bardzo ciekawy smak, ciemne piwo z silnym posmakiem masła orzechowego i bardzo leciutkim smakiem czekolady. Fajnie byłoby, jakby u nas się coś takiego pojawiło.
Piwo bananowe – przyjemny, lekki i słodki trunek, jeśli jest, chętnie sięgam. Testowane również w wersji z prawdziwymi, zmiksowanymi bananami (Gdańsk), również miłe. Najlepsze z „lemoniadowych”, słodkich piw.
Piwo wędzone – bo i czemu by nie? Smak wędzonki, zapach szynki leżącej za długo w lodówce. Zdecydowanie jednorazowa przygoda.
Piwo czosnkowe – wbrew pozorom, nie czuć czosnku aż tak bardzo. Ale i tak zdecydowanie jednorazowa przygoda, nie jest to jednak zbyt fajny smak.
Piwo kokosowe – przynajmniej w wersji Bojana smakuje jakby się piło zmiksowane wafelki kokosowe. Dziwne. Raczej nie do powtarzania zbyt często.
Piwo śliwkowe – przyjemne, zwłaszcza w wersji Magnusa. Solidny, głęboki posmak marmolady śliwkowej, jestem za.
Piwo czekoladowe – kolejne popularne, ale bardzo dobre piwo. Tu znów Magnus jest na razie najlepszy z testowanych. Cięższe, wyraźniejsze, przyjemne. Fakt, że jestem fanem Guinessa, który również jest nieco czekoladowy, pewnie też ma tu znaczenie.
Piwo kawowe – bardzo ciekawy produkt Kormorana, smakuje bardzo wyraźnie czarną, parzoną „plujką”. Może ze względu na obsesję na temat kawy, jestem zdecydowanie za, szkoda, że to raczej produkt tymczasowy. Tym bardziej warto na niego zapolować.
Piwo jagodowe – lekkie, słodkie i przyjemne. Druga moja ulubiona „orenżadka” piwna.
Piwo imbirowe – z imbirem lub syropem, klasyk, ale bardzo sympatyczny.
Piwo piernikowe – imbir + cynamon + gałka muszkatałowa, pojawia się zwykle w okolicach świąt i daje radę, choć mając do wyboru, wezmę raczej czekoladę.
Piwo lawendowe – wyraźny posmak lawendy, w teorii nie pasuje do piwa, w praktyce całkiem milo się pije.
Piwo o smaku czarnego bzu – smak ciekawy, nawet przyjemny, ale raczej nie do wielokrotnego picia.
Piwo z syropem o smaku coli – nie powinno działać, ale działa. Bardzo przyjemna kombinacja. Warto przetestować, jeśli będziesz mieć okazję.
Piwo z syropem miętowym – nie powinno działać… i zdecydowanie nie działa… Bardzo dziwna kombinacja smakowa, jedna z tych, które podawane są w trakcie bluźnierczych rytuałów służących przyzwaniu złych pradawnych bogów.
W kolejce mam jeszcze aloesowe – zobaczymy 🙂
Będę wdzięczny za polecenia innych ciekawych i własne opinie 🙂