Recenzja: Sługi Boże

Uwaga, choć staram się je ograniczać, recenzja może zawierać spoilery!

Na początek szczera deklaracja -na SB wybrałem się tylko dlatego, że moja żona zna reżysera. Nie miałem przy tym jakichś wielkich oczekiwań. Sądziłem, że dobrze będzie, jeśli film będzie tak na 5-6. W końcu polski kryminał? Reżysera, który kryminałów dotąd nie robił? C’mon!

Piszę o tym, bo oczywiście ta relacja, może jakoś wpłynąć na moją ocenę. Z drugiej strony, moje oczekiwania nie były wcale zawyżone, wręcz przeciwnie.

Tymczasem Sługi Boże okazały się być filmem bardzo dobrym. Niemal świetnym (gdyby nie mocno odstająca końcówka).

Przede wszystkim jest to film o bardzo gęstym klimacie, który przez większość filmu można ciąć nożem. Mnie kojarzył się przez dużą część z francuskim Vidocq’iem. (Zdaje sobie sprawę, że nie dla wszystkich będzie to rekomendacją, ale sam ten film uwielbiam.) Jest ciężko, mrocznie, niepokojąco, emocje są pokazywane zamiast wypowiadane, czuć jak buzują pod spodem. To jest świetne i jest kolosalną zaletą tego filmu.

Źródło grafiki: Filmweb (www.filmweb.pl)

Źródło grafiki: Filmweb (www.filmweb.pl)

„Sługi” napisane są zgodnie z najlepszymi prawidłami kryminałów. Mamy tu przeplatające się wątki i poszlaki dotyczące każdego z nich. Mamy fałszywych podejrzanych. Mamy końcówkę, która ładnie łączy wszystkie wątki. Fabularnie jest po prostu bardzo dobrze. Być może pewne elementy są odrobinę naciągane, ale w czasie filmu tego nie czuć. (Lub raczej – naciągane są głównie te wątki, których „naciąganie” jest fabularnie uzasadnione, nie pasują dlatego, że powinny nie pasować.)

Aktorsko jest w porządku – bez szału, ale i bez wpadek.

Bardzo dużo dają zdjęcia. Ten film naprawdę wie jak pokazywać to, co chce nam przekazać. Dobrze naświetlone, ekspresyjne sceny. Bardzo wiele informacji o postaciach przekazywane jest niby przy okazji, w tle i zrobiono to bardzo dobrze. Mam natomiast nieco wątpliwości co do montażu. Z jednej strony naprawdę daje radę, wiele scen jest akurat na tyle krótkich, by wzbudzić u widza pewne poczucie niepokoju i niejasności, ale nie na tyle krótkich, żeby się zgubił. Wyjątkiem jest tu kilka drobnych sytuacji, gdzie mam wrażenie nadmiernego przycięcia, tak jakby czegoś zabrakło i pojawiała się scena w której jakaś postać pojawia się… od razu o czymś decyduje… i następuje zmiana sceny na inną. Czemu nie zacząć już od tej drugiej? To jednak dosłownie jedna czy dwie sytuacje w toku filmu, przez większość czasu filmu montaż działa bardzo dobrze.


Dlaczego więc film tylko bardzo dobry, a nie wybitny?

Końcówka.

Zakończenie akcji dość dramatycznie zrywa z tym, do czego twórcy przyzwyczaili widzów. Niestety, na gorsze.

– Leci na zgranych gatunkowych kliszach, których wcześniej w dużej mierze udawało się uniknąć („zostań tu, ja idę sam na nich… jak za pół godziny nie wrócę, wezwij posiłki. a, nie zostawiłem żadnych dowodów, więc jak zginiemy to ujdzie im wszystko na sucho.” czy „zastrzeliłem cię, ale miałeś kamizelkę kuloodporną i wrócisz w decydującym momencie!”). Bolało.

– Dotychczas całkiem rozsądni bohaterowie zaczynają się zachowywać jak ostatni idioci. Główny bohater, w siedzibie głównej filmowych łotrów (ogromnym terenie, gdzie w zaułkach może kryć się z 50 osób, a wiemy z wcześniejszych elementów fabuły, że „ci źli” mają sporo pomagierów), więzi jedną z postaci negatywnych w oddzielnym pomieszczeniu i zaczyna ją przesłuchiwać… założywszy na uszy słuchawki.

Słuchawki.

Jesteś sam. W nieznanym terenie. Gdzie może się czaić wielu wrogów. Siadasz PLECAMI do wejścia. Skupiasz wzrok na kamerach. I zakładasz na uszy słuchawki.

Serio, to zagranie zasługujące na nagrodę Darwina, które całkowicie zrywa wiarygodność postaci.

– I ostatnia scenka z samolotem (i zaproszeniem na kawę)… Nie będę spojlerował, ale dość powiedzieć, że było to coś, co pasowałoby do zakończenia Gliniarza i Prokuratora, albo innego „pół żartem-pół serio” serialu kryminalnego z lat 80-tych, a nie do mrocznego, gęstego kryminału.

Dosłownie wyglądało to tak, jakby drugą połowę trzeciego aktu pisał jakiś stażysta.


Szkoda, bo gdyby nie to, to film byłby solidną 9-ką. I tak nie jest źle, ale na koniec mogę dać max…

Ocena końcowa: 8/10 zdecydowanie warto obejrzeć.