Parodie fotografii posła Jacka Kurskiego pozującego na Majdanie obiegły internet. Dały przy okazji wyraźny znak, że politycy po prostu nie rozumieją, jak internet działa. Dlaczego? Jakie może to mieć konsekwencje?

 

Muszę coś wyznać – nie widzę niczego złego w oryginalnej fotografii Kurskiego na Majdanie. Tak, było w tym może nieco próżnego pozowania, ale kto z nas nigdy nie pozował odrobinę, czy nie dał się ponieść próżności?

Nie widzę też niczego złego w reakcji internautów na fotografię. Była okazja do pośmiania się, to internet się pośmiał. To naturalna reakcja środowiska, gdzie, było nie było, większość najaktywniejszych użytkowników stanowią nastolatki. Ot, jedna z tysięcy takich akcji zachodzących na świecie w ciągu roku. Wczoraj była moda na „Happy”, dzisiaj na „Kurskiego”, jutro będzie coś innego – nastoletni internet to dynamiczna podróż, w której zatrzymujesz się na ułamek sekundy by całym sobą popodziwiać widoki i zaraz pędzisz dalej, do kolejnej ciekawostki.

Jacek Kurski po prostu pełnił przez chwilę rolę takiej ciekawostki. Bez żadnego hejtu – to nie o Kurskiego chodzi, każda inna osoba na tym samym miejscu zaliczyłaby dokładnie ten sam motyw.

Jego własna reakcja na to – podobnie jak reakcje innych polityków – pokazują jednak, że współcześni politycy po prostu internetu nie rozumieją. Nic w tym dziwnego – to nie ich pokolenie. Ba, większość z nich jest o dwa albo nawet trzy pokolenia za internetem. Nie można ich wiec winić za niezrozumienie zjawiska, które po prostu nie pochodzi z ich czasów.

 

Pytany o falę parodii jego zdjęcia, Jacek Kurski, w wywiadzie dla NaTemat stwierdził m.in. „Spec od mediów społecznościowych daje mi głowę, że stała za tym agencja PR-owa.” oraz „W tym kontekście mogę mówić tylko o ataku na mnie, którego nie da się odkręcać przy tak masowym hejterstwie, zarządzanym zresztą za duże pieniądze przez firmę PR-ową.”

Nie wiem czy jakiś spec od mediów społecznościowych faktycznie tak powiedział posłowi Kurskiemu, czy może przeinacza on usłyszane słowa. Jeśli powiedział, to raczej dla ugłaskania znajomego/potencjalnego zleceniodawcy, Chyba, że ów spec, razem z posłem Kurskim, sugerują, że pamiętana sprzed dwóch lat sytuacja z „Chytrą Babą z Radomia” również była zorganizowana przez agencję PR? A może to wspomniana Chytra Baba jest tym nieujawnionym specem?

kurski

 

W rzeczywistości sprawa jest dużo prostsza. Internet się śmieje. Przypadkiem poseł Kurski dał internetowi nowy temat do śmiechu. Jak to w internecie, sprawa szybko przeminie.

Chyba, że poseł Kurski skontaktowałby się z faktycznym ekspertem do spraw Social Media, a nie z Panią 3Cytryny. Taki ekspert mógłby mu doradzić wykorzystanie obecnej kampanii wirusowej i zbudowanie na niej popularności wśród młodzieży – także tej mającej prawo do głosowania.  Zamiast walczyć z obrazkami czy określać je mianą kampanii hejtu, powinien sam natychmiast siąść z grafikiem i stworzyć kilkadziesiąt własnych obrazków, wzbogaconych zabawnymi, ale budującymi mu pozytywny wizerunek hasłami. Mógłby zademonstrować w ten sposób dystans do siebie, brak napuszenia, oraz lepsze wyczucie sytuacji młodych ludzi, ich potrzeb i oczekiwań. Wystarczyłoby nieco poczucia humoru i dystansu.

Oczywiście inni politycy uznaliby takie zachowanie za ośmieszenie się i niewątpliwie nie szczędziliby docinków. Pytanie tylko, o czyje głosy zabiega Jacek Kurski, czy dowolny inny polityk: kolegów (euro)parlamentarzystów, czy wyborców?