Jak pić whisky?
Uwaga, post dotyczy alkoholu, więc dozwolony jest od lat 18. Czytasz na własną odpowiedzialność, tudzież jej brak 😉
Przez lata traktowałem whisky jako „perfumę”. Nie wchodziła mi po prostu. Aż do czasu, gdy miałem okazję zwiedzić destylarnię Jamesona w Dublinie. Może to ogólny klimat, może delikatność Jamesona, ale faktem jest, że zacząłem ten trunek doceniać. Z czasem wręcz stałem się jego fanem. A jako fan i gadżeciarz lubię wiedzieć o danej rzeczy jak najwięcej. Lubię też o takich rzeczach opowiadać.
Dlatego przygotowałem kilka wpisów na temat whisky, zaczynając od pierwszego: jak należy ja pić?
Podstawą jest naczynie. Koniecznie szklane (inne opcje zniekształcą smak), najlepsze są kieliszki w kształcie tulipana. Koncentrują one opary alkoholu, przez co aromat („nos”) jest dużo wyraźniejszy. Zdecydowanie nie należy natomiast pić whisky w naczyniach metalowych, plastikowych, itp. Przynajmniej nie wtedy, jeśli pijesz dla smaku.
No dobra, naczynie mamy, ale jak to dalej podać? Opcji jest kilka:
„Czysta” – klasyczna opcja, whisky, w temperaturze pokojowej, bez udziwnień. Pozwala najpełniej poczuć smak – na dobre i na złe. Jednocześnie dla wielu osób „czysta” whisky będzie nieco zbyt mocna i zbyt mało odświeżająca, dlatego wiele osób lubi ją sobie schładzać odrobiną lodu.
Czy to dobre? Cóż, tracimy nieco na smaku, ale i na ostrości. Z mojej perspektywy, „czysto” najlepiej jest pić naprawdę dobre whisky, gdy chcemy w pełni docenić smak.
On the rocks/ z lodem – drinki z lodem naturalnie bardziej odświeżają, ale chłodniejszy napój zapewnia mniej ze swego smaku i aromatu. Mimo wszystko chyba dla większości osób to ten sposób picia whisky jest najpopularniejszym. (Sam do nich należę.) Whisky z lodem jest lżejsze, przyjemniejsze i po prostu milej się je pije.
W przypadku whisky stosuje się często duże, okrągłe kule lodu, wielkości pięści. Taka pojedyncza kula wolniej się rozpuszcza, co dobrze pasuje do długiego cieszenia się napitkiem. Po prostu nie rozwadnia alkoholu tak jak zwykłe kostki lodu.
On the stones/ z kamieniami – alternatywa do kostek lodu, zwanych niekiedy skałami, jest wykorzystanie prawdziwych skał, chłodzonych w lodówce. Niestety, realny spadek temperatury jest tu bardzo umiarkowany, choć smak pozostaje dzięki temu bez zmian i nie ma do czynienia z rozwodnieniem. Co ciekawe, najlepiej zdają się tu sprawdzać metalowe kule, które dają wg. testów niemal 3x mocniejsze ochłodzenie niż typowe granitowe lub stelatytowe skały. Z drugiej strony, drink z takimi kośćmi wygląda całkiem ciekawie. Raczej gadżet niż realne akcesorium, choć będę musiał przyjrzeć się kiedyś metalowym kulom w takim zastosowaniu.
Rozcieńczona czystą wodą – wbrew pozorom, bardzo prawidłowa forma picia whisky, zwłaszcza starszej. W toku leżakowania whisky traci część swojej objętości, kondensuje się i staje się mocniejsza. W pewnym momencie moc alkoholu może być tak duża, że przytłacza inne smaki. Rozwiązaniem jest właśnie rozcieńczenie takiej whisky czystą, źródlaną wodą. Koniecznie powinna być ona jak najbardziej neutralna smakowo – gazowana czy mineralna odpadają. Niektóre destylarnie oferują nawet swoje własne, markowe wody źródlane do picia z ich whisky, często z tego samego źródła, z którego biorą wodę do trunku.
Czy warto w nie inwestować? Raczej nie, chyba, że koniecznie chcesz się popisać przed gośćmi 😉
W drinkach – powinienem pewnie powiedzieć „apage satanas”, ale prawda jest taka, że niektóre blendy, np. Johnny Walker Red robione są z definicji właśnie pod mieszanie z colą. Jeśli smakuje Ci takie połączenie, warto sprawdzić też inne, np. z sokiem żurawinowym.
Tylko błagam, nie mieszaj tak dobrej whisky. Bo będę Cię straszył po nocach.
Serio, znajdę Twój adres i będę dzwonił domofonem o 4 rano 😛