Czy opowieść podręcznej jest realistycznym scenariuszem?
Omawiając realizm tego scenariusza nie chcę podważyć wartości książki czy serialu. Są cenne i ciekawe, warto poświęcić im uwagę. Jednocześnie jako zapalony czytelnik (i odrobinę pisarz) różnych książek SF, fantasy, dystopii, itp. zawsze lubię przyglądać się wiarygodności świata przedstawionego. Na ile miałoby to szanse zaistnieć?
Nierealne światy nie są niczym złym -tak długo, jak historia skłania nas do zawieszenia niewiary na czas filmu czy lektury, jest w porządku. Jednocześnie ponieważ spotykałem się z dyskusjami nt. tego, jak blisko nam do świata przedstawionego… cóż, chciałem wskazać, że niespecjalnie…
Założenie fabularne, które jakkolwiek uwiarygadnia:
a) rozbicie struktury rządu i narzucenie de-facto dyktatury pod pretekstem stanu wyjątkowego
b) ekstremalna katastrofa ekologiczna i związane z nią zmiany społeczne, ale też izolacja międzypaństwowa
Tymczasem, historycznie, totalitaryzm nigdy nie wchodził „pełzająco”. Ekstremalne totalitaryzmy były generalnie pochodną krwawych przewrotów lub podobnych skrajnych załamań politycznych. Mussolini dokonał de facto zamachu stanu. Hitler opierał się m.in. na zrujnowaniu państwa przy wielkiej depresji. Kimowie przejeli Koreę północną pod protektoratem Chin. Władykowie bliskowschodni, Afrykańscy i Ameryki Południowej – zamachy stanu. Rewolucja Rosyjska i Rewolucja Francuska – itp.
Co więcej, praktycznie za każdym razem tam gdzie były duże rewolucje, były one społecznie wspierane.
Czy w dzisiejszym świecie, np. w Polsce, albo nawet w USA, taka zmiana byłaby możliwa?
Cóż, logistycznie byłoby to ciężkie.
1. Interwencja zagraniczna
Ile obywatelek USA ma obywatelstwo innych państw? Jak te państwa zareagowałyby na de facto niewolnictwo swoich obywateli?
Ilu obywatelek innych państw ma pieniądze w USA? Jak te państwa zareagowałyby na de facto ograbienie swoich obywateli?
Takich przykładów zewnętrznego wpływu, nawet zakładając absolutnie samolubne podejście innych państw (a to od dawna nie jest realne) jest na tyle dużo, że trudno wyobrazić sobie taką deklarację bez zagranicznych wojsk na granicach Gilead po kilku dniach. Tym bardziej, że działania Gilead de facto uderzałyby w to, na czym innym państwom też zależy i byłyby doskonałym pretekstem.
2. Dużego spisku nie da się utrzymać w tajemnicy
No dobrze, ale idźmy dalej. Na tyle na ile rozumiem, przejęcie władze w Gilead nie wiązało się z nacjonalizacją banków i wymianą ich pracowników na lojalnych własnych ludzi. (Notabene, gdyby się wiązało – natychmiast doprowadziłoby do masowego wyciągania pieniędzy i ucieczki z kraju. Wiele banków miało też międzynarodowe udziały, więc patrz punkt 1)
Jak sądzisz, jaka jest konkretna ścieżka, jaką rządy mogłyby dziś zablokować konto pojedynczego obywatela?
Nie jest to bowiem takie proste. Normalnie rząd musi dostać wyrok sądu, ten wyrok idzie do banku. W banku musi on przejść odpowiednią ścieżkę – zdefiniowaną procedurami, bo bank wie, że może musieć to zrobić – i dopiero jakiś pojedynczy szeregowy pracownik musi odklikać zablokowanie danego konta.
Jeśli teraz rząd chciałby zablokować konta całej kategorii ludzi – np. mieszkańców Nowego Jorku, albo kobiet – to byłoby to dużo trudniejsze. Bo bank nie ma na to procedury. Więc trzeba by albo procedurę stworzyć (w każdej sieci banków oddzielnie!), albo uruchomić dość złożoną ścieżkę decyzyjną w samym banku.
Ręcznie też by się tego nie robiło, tylko trzeba byłoby dać programistom (i potencjalnie programistkom!) pracującym w banku polecenie przygotowania takiego skryptu, który blokowałby konta kobietom i tylko kobietom.
To ogromna rzesza ludzi, którzy wszyscy muszą dochować tajemnicy. Ludzi, z których niektórzy są kobietami, a inni mają żony, siostry, kochanki, matki, ciotki i babki. Nawet jeśli popierają działania rządu i ich plan (a wielu nie będzie popierać tych działań), to jednak, powiedzmy sobie szczerze, są ludźmi. Ludzie w takich sytuacjach dają cynk bliskim, że coś takiego będzie. Chwilę później wiedziałby o tym cały świat.
Innymi słowy, NIKOGO nie zaskoczyłoby zamrożenie kont kobiet i dawno byłyby one już puste, a właścicielki za granicą. (A u granic obce wojska.)
Dla uczciwości trzeba dodać, że na upartego wspomnianą operację można by próbować przeprowadzić inaczej – zablokować WSZYSTKIE operacje bankowe, na kilka dni niezbędnych do dokonania takich zmian. Tyle tylko, że to wywołałoby nie tylko dramatyczne bunty praktycznie całej ludności, ale też zamordowałby gospodarkę kraju takiego jak USA. Do tego wystarczyłby jeden duży bank stosujący choćby strajk włoski („no co nam panie zrobisz, jak się system wysypał?”) by całość podważyć.
3. Wojsko musi strzelać do ludzi
Jedną z porażających scen serialu jest scena wojska krwawo pacyfikującego demonstracje przeciwko nowemu prawu. Jest to scena niewątpliwie bardzo emocjonalna, świetnie nakręcona… I potężnie nierealistyczna.
Jasne, nawet u nas milicji zdarzało się strzelać do obywateli. Tyle tylko, że była to, no właśnie, milicja, po kilkudziesięciu latach działania PRL.
W Opowieści mamy wojskowych radośnie i bez cienia wątpliwości strzelających do obywateli kilka tygodni, miesięcy, góra rok-czy dwa po, nomen omen, zamachu stanu.
To nie jest realistyczny scenariusz. Jasne, kilku świrów się znajdzie. Patrząc na amerykańską policję, nawet więcej, niż kilku. Ale znajdzie się równie wiele osób, które, jeśli już, skierują swoją broń na stojących obok, albo na polityków wydających rozkazy.
Taka zmiana, jak przedstawiona w „opowieści” wymagałaby co najmniej pokolenia ostrej indoktrynacji służb. A i to mogłoby nie wystarczyć.
Demonstrację tego mieliśmy niedawno, przy okazji próby puczu w Turcji. Pucz się nie powiódł m.in. dlatego, bo zbuntowani wojskowi zdecydowali się jednak nie strzelać do cywili, których Edrogan wyprowadził na ulicę. A Turcja to kraj gdzie wojskowe przewroty historycznie były silnie uzasadnione – i tak nie wystarczyło.
Więc jeśli ktoś sugeruje, że dzisiejsze amerykańskie wojsko urządziłoby na ulicach jatkę pół roku po zmianie władzy… Eeee, nie.
Swoją drogą, kolonialne obozy pracy w opowieści podręcznej też są dość, cóż, wątpliwe. Kto bowiem kwalifikowałby się do obsady straży takich obozów, co również było wyrokiem śmierci?
W ogóle indoktrynacja w serialu – jak widać na przykładzie choćby Eden w drugim serialu – zachodzi w bardziej niż nierealnym tempie. Nawet w ekstremalnie indoktrynowanej Korei Południowej, ludzie nie do końca wierzą w przekaz oficjalny (co często wychodzi z wypowiedzi uciekinierów). W Gilead mamy jakieś magiczne pranie mózgu, z absurdalną wręcz skutecznością w absurdalnie krótkim czasie.
Czy więc taki scenariusz jak w opowieści w ogóle nie mógłby się powieść?
Cóż, mógłby, ale wymagałoby to dużo bardziej złożonego procesu:
1. Ekstremalna indoktrynacja i zmiany społeczne na długo przed rewolucją. Mówimy tu o skrajnie ekstremalnym przesunięciu w prawo nie w wykonaniu głośnej mniejszości alt-rightu i stulejarzy, a całego społeczeństwa.
2. Po przejęciu władzy nacjonalizacja banków.
3. Wydalenie obcokrajowców wszystkich, w tym osób z podwójnym obywatelstwem (lub wymóg zrzeczenia się), tak by zredukować pretekst dla interwencji obcych państw.
4. Długa indoktrynacja służb zbrojnych (połączone z punktem 1)
5. Integracja systemu bankowego w jeden duży system – wtedy blokada kont byłaby możliwa dużo mniejszym wysiłkiem.
6. Nawet wtedy byłoby to wszystko bardzo, cóż, wątpliwe. Zwróciłem uwagę na trzy duże słabości obecnego scenariusza, ale pewnie wiele innych pominąłem. Ale miałoby jakąś szansę na realistyczne wydarzenie.
W rzeczywistości, to z czym mamy do czynienia w Handmaiden’s Tale, to, cóż, nie jest nasz świat. To świat na tyle bliski naszemu, by był potężnie niepokojący dla widza/czytelnika. Ale z przesunięciem takiej ilości czynników, że dojście stąd tam zajęłoby nam kilkadziesiąt lat.
A do tego czasu i tak nas wymorduje wszystkich AI po osiągnięciu singularity 😉
Ale skoro już o tym mówimy, trzeba zwrócić uwagę, na to czego w świecie Opowieści nie widzimy, a co – historycznie patrząc – widzieć powinniśmy.
Po pierwsze – nie widzimy kultury honoru u mężczyzn. Tymczasem historycznie podległość i uprzedmiotowienie kobiet były nierozrywalnie związane z intensywną kulturą honoru u mężczyzn. Mówimy tu o całym machoizmie i nieustannym podkreślaniu męskości (także np. w modzie), ale też o honorowych pojedynkach, skrajnej nadwrażliwości na postrzegane ujmy na honorze, itp.
To jedna z tych rzeczy, od których nie tyle nawet nie ma ucieczki, co które wręcz napędzają całe uprzedmiotownienie kobiet. Ośmielę się wręcz postulować, że szalenie trudno być mizoginem nie podzielając przynajmniej niektórych wartości kultury honoru.
Po drugie – skala publicznych egzekucji, ich wymyślność i powszechność (prawdopodobnie wymyślona pod publiczność telewizyjną dla efektu szoku) wymagałaby drastycznej reewaluacji ogromnej ilości innych elementów. Codzienna czułość. Poczucie humoru. Oczekiwania ludzi wobec siebie. Tak, potrafiliśmy się już masowo bawić przy ćwiartowaniu ludzi żywcem i pieczeniu żywych kotów w koszyku nad ogniskiem – ale to wpływało na całą naszą kulturę. Tu brak choćby śladów takich zmian.
No i po trzecie – gospodarka. Gilead w obecnej postaci marnuje ok. 75% swojej siły roboczej – nie tylko w zasadzie wszystkie kobiety, ale też ogromne zasoby niezbędne na utrzymanie takiego państwa w ryzach. Oczekiwalibyśmy więc skrajnego głodu i wyniszczenia. Zamiast tego widzimy sklepy niespecjalnie odmienne od współczesnych. Owszem, biedni mają mniejszy dostęp do żywności, ale przy takiej redukcji gospodarki, średnio zamożnych też nie byłoby stać na taki poziom konsumpcji. A dodajmy, że fabularnie, oprócz tego dramatycznego marnowania siły roboczej, mamy w tym świecie załamanie rolnictwa przez skażenie, duże problemy w handlu międzynarodowym, itp. Jakkolwiek może być źle – powinno być dużo gorzej.
Ale to oczywiście tylko uwagi co do realizmu przedstawionego scenariusza, gdybyśmy mieli go wprowadzić w naszym świecie. Ta historia uderza jednak nie dlatego, że jest realistyczna, a dlatego, że jest na tyle realistyczna, by zacząć o niej myśleć poważnie i się poważnie przejmować.