Niedługo cisza wyborcza, chciałem więc podzielić się z Wami, póki mogę, z pewnymi moimi wnioskami z obecnej kampanii samorządowej. To, że była niemrawa, zwłaszcza w Warszawie, to jedno. Serio, jeśli w 20-tysięcznym Krasnymstawie z którego pochodzi moja żona na ulicach dużo wyraźniej widać kampanię reklamową niż w dwumilionowej Warszawie, to coś jest nie tak. Do początku listopada w ogóle nie było widać żadnej kampanii.

glosowanie

Gdy już jednak, na dwa tygodnie przed terminem kampanii, nawet w Warszawie coś się ruszyło, gdy zacząłem znajdywać w skrzynce ulotki, to moim problemem było głównie to, że w zasadzie niczym się od siebie one nie różniły. No, przesadzam, różniły się znaczkiem oraz kolorystyką. Jeśli jednak spojrzeć na treść, to nie różniły się niczym. Ot, dwa główne nurty:

a) jestem bardzo fajny, zagłosuj na mnie

b) jestem bardzo fajny i mam projekt: więcej przedszkoli i ścieżek rowerowych, zagłosuj na mnie

Tyle.

Nie znalazłem ani jednej ulotki na poziomie radnego czy sejmiku, która zawierałaby konkretny projekt, oczywiście poza tymi przedszkolami i żłobkami, o których pisali wszyscy. Nikt nie miał żadnego pomysłu na którym mógł oprzeć swoją kampanię, żadnej idei, choćby nawet szalonej. No, przepraszam – na poziomie prezydenta miasta Sasin faktycznie miał pomysł, „darmowy transport miejski dzięki podatkom od pracujących dojeżdżających”. Tylko on sam to akurat podważał nie płacąc w Warszawie podatków, więc to przykład dość kiepski, choć dobre i to.

Jeśli ktoś kandydował na niższe stanowisko, zabrakło nawet tego.

Szkoda, naprawdę, tym bardziej, że łatwo to zmienić, a wybór takiej jasnej, konkretnej sprawy uczyniłby danego kandydata dużo bardziej rozpoznawalnym i pozwolił mu łatwiej trafić do ludzi.


Dlaczego więc tego nie robią? Moim zdaniem z dwóch powodów:

a) Nie maja pomysłu, co mogłoby być taką sprawą. Smutne, ale prawdopodobne. Ta przyczyna jest jednak chyba mniej powszechna niż druga.

b) Nawet gdyby mieli pomysł, boją się, że część osób by on zniechęcił. Tyle tylko, że nie jest to problemem! Tak, część wyborców się zniechęci. Ale wielu innych się zachęci. Kandydat zaś przede wszystkim się wyróżni! O ile więc dla 1-nek nie jest to może istotne, o tyle dla 3, 4 czy dalszych miejsc na listach jest to już jedynym sensownym rozwiązaniem.

Cóż, może w następnych wyborach samorządowych ktoś to w końcu zrozumie…